Jest kilka powodów dla których zamieszczam dzisiaj przepis na domową tahini.
Pierwszy - każdy szanujący się vegański blog takowy zamieszcza ;P
Drugi- jestem oszczędną poznanianką (tej!) i wydawanie dzikiej wuchty (czyli, że dużo) pieniędzy, zwłaszcza kiedy mogę zrobić to sama, nie leży w mojej naturze.
No i trzeci - lubię wszystko robić sama! Dlatego w sobotę zabieram się do domowego tofu ;)
No ale wróćmy do mojego tahini
Pierwszy - każdy szanujący się vegański blog takowy zamieszcza ;P
Drugi- jestem oszczędną poznanianką (tej!) i wydawanie dzikiej wuchty (czyli, że dużo) pieniędzy, zwłaszcza kiedy mogę zrobić to sama, nie leży w mojej naturze.
No i trzeci - lubię wszystko robić sama! Dlatego w sobotę zabieram się do domowego tofu ;)
No ale wróćmy do mojego tahini
Kiedy jeszcze kupowałam je w sklepie nie sądziłam, że samodzielne przygotowanie tej pasty może być takie łatwe ;)
SKŁADNIKI / na słoiczek :
- 300g łuskanego sezamu
- ok. 4 łyżek oleju sezamowego lub z pestek winogron
PRZYGOTOWANIE
(tak to wyglądało mniej więcej w połowie miksowania)
- podgrzewamy dużą patelnię, i prażymy na niej sezam - aż się nie zarumieni. Będziecie wiedzieli, że jest gotowy kiedy zacznie bardzo intensywnie pachnieć. Po uprażeniu odstawiamy sezam żeby trochę wystygnął
- przesypujemy sezam do kielicha blendera i zaczynami miksować, dodając po trochu olej sezamowy /inny tłuszcz roślinny
- po 5 minutach miksowania, tahina jest już gotowa, ale jeżeli macie czas, to zalecam miksować dłużej, wtedy trzymamy bardziej gładką i jednolitą masę.
Prawda, że proste?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz